Z niepłodnością boryka się w Polsce co piąta para, z danych Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego wynika, że co roku z takim problemem zgłasza się do lekarzy zajmujących się leczeniem niepłodności 1,5 mln par. Z ich wywiadów lekarskich można wywnioskować, że za 40 proc. kłopotów z zajściem w ciążę odpowiadają dysfunkcje kobiety, za 40 proc. problemy mężczyzn, a za 20 procent wspólne.
Współczesna medycyna ma dla nich rozwiązania w postaci in vitro. Nie wszystkie pary ze względu na swoje poglądy (in vitro nie akceptuje Kościół katolicki) akceptują sztuczne zapłodnienie. Może im pomóc powstała w latach 90. XX wieku metoda zwana naprotechnologią.
Co to jest naprotechnologia?
Ojcem naprotechnologii, czyli metody naturalnej prokreacji (Natural Procreative Technology) jest prof. Thomas Hilgers, który stwierdził, że większość przypadków niepłodności o niewyjaśnionym medycznie podłożu wynika z tego, że pary nie zostały w prawidłowy sposób zdiagnozowane. Jego zdanie w wielu przypadkach problem niepłodności można łatwo rozwiązać dokładnie analizując fizjologiczne i biochemiczne procesy zachodzące w organizmie kobiety. Prof. Thomas Hilgers stwierdził, że dla każdej pary trzeba stworzyć indywidualne wskazówki, które pomogą kobiecie w sposób naturalny zajść w ciążę.
Metoda ta opiera się na tzw. modelach płodności Creightona, które pozwalają stworzyć optymalny moment współżycia dla danej pary, poprzez trzymiesięczną codzienną (nawet kilka razy dziennie) obserwację:
- śluzu szyjkowego i jego jakości,
- temperatury,
- samopoczucia kobiety,
- innych wydzielin z pochwy,
- momentu owulacji,
- intensywności krwawienia miesiączkowego,
- długości cyklu i poszczególnych jego faz,
- plamień między miesiączkami.
Zdaniem zwolenników naprotechnologii przeciętna długość tego typu leczenia trwa 24 miesiące, tymczasem zdaniem wielu ginekologów obserwacja tego typu może (choć nie musi) przynieść oczekiwany skutek dopiero po 5-7 latach. Według niektórych szacunków przez prawie trzydzieści lat istnienia metody NaProTechnology na świat dzięki tej metodzie przyszło około 6 tys. dzieci (od 1978 r. dzięki in vitro od urodziło się ok. 1,5 miliona dzieci).
Reklama
Naprotechnologia skuteczność
Skuteczność naprotechnologii oceniana na poziomie 97 procent budzi wiele kontrowersji. Skuteczność ta nie odnosi się jednak do odsetka ciąż, a jedynie trafnie postawionych przez lekarza diagnoz przyczyn niepłodności. Ocenia się, że realne szanse na wyleczenie tą metodą mają kobiety:
- z zaburzeniami owulacji,
- z endometriozą,
- z torbielami jajników
- z zaburzeniami hormonalnymi.
Metoda ta jest nieskuteczna natomiast w przypadku:
- problemów genetycznych,
- defektów anatomicznych u kobiety i mężczyzny (brak jajników, macicy, jajowodów),
- uszkodzenia narządów rozrodczych,
- nieodwracalnych zmian po endomeriozie
Reklama
Naprotechnologia a in vitro
Z powodu swoich ograniczeń naprotechnologia nie jest alternatywą dla sztucznego zapłodnienia metodą in vitro. Naprotechnologia ma pomóc kobiecie zajść w ciążę w sposób naturalny, dopuszczając jedynie leczenie hormonalne i zabiegi chirurgiczne.
Szacuje się, że naprotechnologia jest bezradna wobec ok. 60 procent przypadków niepłodności, w tym w przypadku par, które borykają się z zaawansowaną niepłodnością męską.
Jeśli próby przywrócenia możliwości naturalnego poczęcia nie przynoszą efektów jednym rozwiązaniem dla par, które chcą mieć własne potomstwo i nie myślą o adopcji, jest zabieg zapłodnienia pozaustrojowego.