Niepłodność często nie daje żadnych sygnałów, zanim para nie podejmie starań o powiększenie rodziny. Zderzenie z nią niesie za sobą wiele trudnych decyzji, obciążających psychicznie, fizycznie i finansowo. Jak wyglądała historia Magdy? Czy miała pozytywne zakończenie?
Magdaleno, jak to się u Was zaczęło? Kiedy pomyślałaś, że możesz mieć problem z płodnością?
Jakiś rok po ślubie zaczęły się palić ostrzegawcze lampki, że możemy mieć jakiś problem. Wtedy jednak jeszcze oboje z mężem ciągle odpychaliśmy od siebie myśl, że możemy mieć problem z naturalnym zajściem w ciąże.
Wcześniej natomiast nic na to nie wskazywało.
Ile miałaś lat, gdy postanowiliście powiększyć rodzinę? Jak długo walczyliście o wymarzone dwie kreski?
Miałam wtedy 25 lat. Natomiast walczyliśmy 5 lat, by urodziła się nasza córka. Pierwszy pozytywny test był już po inseminacji w 3 roku starań, ale okazało się, że to ciąża pozamaciczna.
5 lat starań to wiele cykli bez pozytywnego zakończenia. Jak te kolejne miesiące wpływały na psychikę Twoją i Twojego partnera?
Oboje się obwinialiśmy. Przez to staliśmy się nerwowi, w pewnym momencie bardzo dużo się kłóciliśmy. Nie radziliśmy sobie ze swoimi emocjami, szczególnie po stratach.
Relacje z bliskimi także ucierpiały?
Tak, odsunęłam się od wielu osób, które ciągle dopytywały, kiedy u nas pojawi się dziecko, albo rzucały jakieś dziwne uwagi. Do dziś mam żal po, tym jak po jednej ze strat usłyszałam od siostry "zrobicie sobie kolejne dziecko".
Kiedy postanowiliście skorzystać ze specjalistycznej pomocy i udaliście się do kliniki?
Po trzech latach nieudanych prób umówiliśmy się na wizytę w klinice. Leczenie trwało dwa lata.
Jaka była diagnoza?
Borykam się z niepłodnością pierwotną. Jaka jest jej przyczyna? Sama chciałabym wiedzieć. W karcie otrzymałam zapis „niepłodność idiopatyczna”, co jeszcze bardziej nas demotywowało. Nie znając konkretnego powodu bardzo trudno jest działać.
Leczenie niepłodności to trudne doświadczenie, obciążające psychicznie. Jednak wielokrotnie łączy się także z bólem fizycznym. Jak go znosiłaś?
Nie odczuwałam jakiegoś dużego bólu - przy stymulacjach czułam w dyskomfort w podbrzuszu jakbym miała nieustanny okres. Bolały może odrobine siniaki na brzuchu od zastrzyków, ale nie zapamiętałam tego jako coś bolesnego.
Stymulacje są elementem procedury in vitro. Zdecydowaliście się na tę metodę? Ile razy?
Tak, podeszliśmy do transferu dwa razy, natomiast przy jednej stymulacji.
Ta metoda niekiedy budzi kontrowersje. Jak zareagowali bliscy na Waszą decyzję?
Na początku byli zdziwieni, później dużo im tłumaczyliśmy jak ona wygląda i na czym polega.
Leczenie niepłodności i sama procedura in vitro wiążą się z dużymi kosztami. Czy udało się Wam skorzystać z dofinansowania?
Nie mieliśmy dofinansowania, ale udało się nam otrzymać refundacje na leki do stymulacji. Natomiast na całe leczenie, w ciągu tych 5 lat wydaliśmy około 80 tys. zł.
A czy ten cały ciężar finansowy i psychiczny spowodował, że zdecydowaliście się na przerwę w staraniach lub myśleliście o świadomej bezdzietności?
Tak, to było na początku pandemii po pierwszym nieudanym transferze. Wtedy wiele rzeczy nas przerosło. Byliśmy wykończeni psychicznie.
Zatem czym jest dla Ciebie niepłodność?
Niepłodność niszczy wiele. Testuje nasze nerwy, związek, możliwości i zabiera radość z różnych momentów w życiu.
Na koniec powiedz nam proszę, jak oceniasz wiedzę społeczeństwa na temat niepłodności? Czy należy coś zmienić w edukacji Polaków?
Zdecydowanie, większość osób myśli ze sama naprotechnologia leczy, a in vitro to marnowanie zarodków. Warto byłoby również edukować w kwestii PCOS i innych schorzeń, które wpływają na płodność.
Magdaleno, dziękujemy, że podzieliłaś się z nami swoją historią.