Płodność człowieka się zmienia nie tylko ze względu na wiek. Wpływa na nią wiele czynników, dlatego raz uzyskana, zdrowa ciąża nie gwarantuje kolejnej. W takim przypadku mówimy o niepłodności wtórnej, która może pojawić się na skutek np. przyjmowanych leków, zmian hormonalnych czy też powikłań po porodzie.
Właśnie z tym rodzajem niepłodności zmaga się nasza rozmówczyni i zgodziła się podzielić swoją historią.
Olu, kiedy pierwszy raz zetknęłaś się z niepłodnością?
Problemami z zajściem w ciążę straszono mnie jeszcze, gdy byłam nastolatką. W związku z problemami z cerą podejrzewano u mnie zespół publicystycznych jajników. Wstępna diagnoza się nie potwierdziła, ale sam strach pozostał i wzrastał latami, mimo, że w wieku 21 lat urodziłam zdrową córkę.
A czym dla Ciebie jest niepłodność? Jak ją postrzegasz?
Niepłodność jest dla mnie jak rozstanie – świat wydawał się poukładany, wszystko było na swoim miejscu, aż tu nagle jedna wiadomość zburzyła cały spokój i jesteśmy zmuszeni odbudować życie na nowo.
Ile miałaś lat w momencie rozpoczęcia starań o dziecko? Czy wcześniej wiedziałaś o możliwych problemach z zajściem w ciążę?
Z mężem nie spodziewaliśmy się problemów z zajściem w ciążę, gdyż pierwsze dziecko urodziłam w wieku 21lat. Zawsze wyobrażałam sobie siebie w dużej rodzinie (sama mam 3 rodzeństwa). Jednak nie czułam się bezpiecznie w pierwszym małżeństwie, dlatego kolejne starania miały miejsce dopiero około 27 roku życia (teraz mam 34lata).
Jak długo walczyliście o wymarzone dwie kreski na teście?
Z przerwami można powiedzieć, że staramy się o dziecko od 6 lat. Dlaczego mówię, że z przerwami? Był czas przed ślubem, kiedy zaprzestaliśmy, a czasu gdy mąż brał leki nie ma co liczyć, bo sprawiały, że był niepłodny. Od pół roku staramy się zajść w ciążę dzięki wspomaganiu nauki - inseminacja i in vitro. Słowa „walka” nie użyłabym wcale. Byłaby to walka z samym sobą, a to totalnie nie ma sensu – byłaby bardzo nieuczciwa.
Starania wiążą się z dużym obciążeniem psychicznym. Jak kolejne miesiące niepowodzeń wpływały na psychikę Twoją i partnera?
Początki były trudne. Dopiero gdy zrozumiałam, że mamy fajne życie i bez wspólnego dziecka też będzie super to zrobiło się dużo łatwiej. Dla mnie od niepowodzeń trudniejsze są zmagania fizyczne – stymulacja, zabiegi, narkoza...
Mówisz o trudnych zmaganiach fizycznych. Rozpoczęły się pewnie w momencie podjęcia leczenia. Kiedy, po jakim czasie zdecydowałaś się na konsultację lekarską związaną z płodnością?
Konsultacje z ginekologiem rozpoczęłam od razu starając się o dziecko. Jednak wielokrotnie trafiłam na niekompetentnych lekarzy, którzy nie zasugerowali mi nawet badania TSH twierdząc, że „miała już Pani dziecko, jest Pani młoda to się uda”. W ten sposób mijał czas, który moglibyśmy poświęcić na leczenie... Okazuje się, że zwykły ginekolog ma prawie zerowe pojęcie o problemach z płodnością.
To prawda, dlatego konieczne jest korzystanie ze specjalistycznych placówek. W ilu klinikach konsultowaliście swój przypadek?
Odwiedziliśmy dwie kliniki, natomiast leczenie podjęliśmy tylko w jednej. Pierwsza wydawała nam się niekompetentna.
Możesz nam zdradzić co wykazały badania?
Mam już trzynastoletnią córkę, zatem borykam się z niepłodnością wtórną. Powoduje ją szereg problemów zdrowotnych moich i męża, które sprawiają, że naturalne zajście w ciąże jest dla nas trudniejsze niż dla innych.
Wspomniałaś wcześniej, że ciężko znosiłaś ból fizyczny związany z leczeniem niepłodności. Który z etapów był najtrudniejszy?
Najgorzej znosiłam stymulacje i punkcje przy in vitro, podobnie badanie HSG. Zabiegi są pod narkozą i są bolesne. W pracy musiałam mocno na siebie uważać i nieco zwolnić.
Ile razy podchodziliście do procedury in vitro?
Zdecydowaliśmy się z mężem na procedurę in vitro. Mamy 3 zarodki, z których jeden został przetransferowany i czekamy na wynik. Jeżeli żaden zarodek się nie przyjmie to nie podejdę kolejny raz do procedury od nowa.
W takim razie trzymamy kciuki z całej siły. A jak na in vitro reagowali Wasi bliscy?
To moja mama i siostra namawiały mnie na in vitro. Jeszcze nie wszyscy wiedzą, ale jestem przekonana, że ich reakcja będzie wspierająca.
To bardzo ważne mieć wsparcie i zrozumienie wśród najbliższych. A czy udało się Wam skorzystać z dofinansowania leczenia niepłodności, czy samodzielnie finansowaliście leczenie?
Nie korzystaliśmy z żadnych programów. Samodzielnie finansowaliśmy procedurę.
Leczenie niepłodności jest bardzo kosztowne, obciążające fizycznie i psychicznie. Czy w ciągu tych 6 lat zdecydowaliście się na przerwę w staraniach lub myśleliście o świadomej bezdzietności?
Były momenty, w których nasze starania były mniej intensywne, ponieważ pochłaniała nas praca i rozwój. Świadomie bezdzietni bylibyśmy gdyby to był nasz wybór. Myślę, że mówiąc o parach borykających się z niepłodnością nie można mówić „świadomie bezdzietne”. Nawet jeżeli ktoś nie decyduje się na ingerencję medyczną to nie znaczy, że już nie chce mieć dzieci i nie będzie starać się na inne sposoby.
Na koniec chcielibyśmy dowiedzieć się, jak oceniasz wiedzę społeczeństwa na temat niepłodności? Czy należy coś zmienić w edukacji Polaków?
Polskie społeczeństwo nie wie nic na temat niepłodności. Jedynie osoby, które dotyka problem zaczynają się interesować tematem, jednak bez bardzo dużej wnikliwości sami też mało się dowiemy. Problem nie leży w zwykłym szarym człowieku, a braku wiedzy ginekologów, którzy pacjentkom mówią, że „taka ich uroda”.
Olu, dziękujemy, że podzieliłaś się z nami swoją historią.
Zapraszamy na prywatny profil Oli na TikToku: https://www.tiktok.com/@nudnikpierdoly